Polacy w Brukseli

Istnieje takie przekonanie, powtarzane niekiedy z ust do ust, że Polak Polakowi za granicą wilkiem… Nie wiem skąd się ono wzięło, ale chciałbym się rozprawić z tym poglądem na podstawie mojej kilkuletniej przygody z mieszkaniem w Brukseli.

Polacy w Brukseli na obchodach Dnia Polskiego.

Koncert z okazji Dnia Polskiego w Brukseli.

Wszyscy spotkani Polacy byli życzliwi i pomocni!

Kontakty z Polakami zatrudnionymi w Komisji Europejskiej, Radzie UE, ESDZ czy Polskim Przedstawicielstwie przy UE czy NATO zawsze były przyjazne i życzliwe. Podkreślić trzeba, że nawet duże różnice stanowisk nie powodowały powstawania barier i zawsze można było pogawędzić. Wzajemna pomoc i życzliwość ułatwia pracę. Myślę, że w Brukseli zjawisko to obserwowałem nawet w większym nasileniu niż w rodzimej administracji w Ojczyźnie. Może to właśnie efekt bycia na obczyźnie, albo efekt networkingowania tak bardzo promowany w UE?

Bardzo pozytywne doświadczenia zrodziły się nie tylko w pracy. Nawet osoby spotkane na placu zabaw były bardzo serdeczne i towarzyskie. Rodziły się znajomości, które potwierdzały swoją wartość w momentach „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Kiedy trzeba było pomóc w sytuacjach awaryjnych byli nieocenieni!

Znajomości rodzące się poprzez łańcuszek poznanych ludzi okazywały się kompletnie zaprzeczające wizerunkowi rodaka – wyzyskiwacza! Pamiętam sytuacje, kiedy potrzebowałem transportu do przeprowadzki albo pomocy hydraulicznej. Oferowane przeze mnie kwoty były uznawane za zbyt wysokie. Odmawiano przyjęcia części wynagrodzenia albo dawano część tych pieniędzy w prezencie moim dzieciom… Tak było prawie zawsze!

Oczywiście zdarzało się spotkać rodaków na zakupach w sklepie, kiedy zachowywali się głośno i język odbiegał bardzo znacząco od literackiego… Jako że nie wchodziłem w relację z tymi osobami nie wiem czy byli przyjaźni czy nie, więc nie będę wyrokował negatywnie…

Polskie sklepy są różne – tak jak różne są osobowości i trzeba przyznać, że z różną przyjemnością się robi zakupy. Moim faworytem zawsze był Kubuś, w którym obsługa była nie tylko profesjonalna ale wręcz życzliwa i z poczuciem humoru. Dlatego też poświęciłem im oddzielny wpis, nadal dostępny pod linkiem: Polskie zakupy w Brukseli – Życie, zwiedzanie i praca w Brukseli. (brukselka.eu)

Na koniec krótka historyjka z innego sklepu – belgijskiego koło Parku Cinquantenaire. Na początku mojego pobytu mieszkałem blisko, więc często chodziłem tam na zakupy. Nawet nie wiedziałem, że pracują tam dziewczyny z Polski. Dopiero kiedy byłem w sklepie z rodziną odezwały się po polsku i było bardzo przyjemnie.

Kwiat w kolorach polskiej lagi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę